Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
1042
BLOG

Żadnych debat - to pora na pracę a nie na debatowanie

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 44

       Gdy obecnie coś czytamy czy słuchamy różnych rewelacji, to często przecieramy sobie odpowiednio oczy lub uszy ze zdziwienia. Czasami wybuchamy śmiechem, czasami opadają nam ręce z powodu bezmiaru buty, bezczelności i kłamstw. Powodem takiego stanu jest opozycja total(itar)na w poszukiwaniu koncepcji na przeżycie i walkę polityczną. Dotychczasowy żywot w opozycji przebiegał mniej więcej tak samo jak i czasy światłych rządów - to znaczy wszystko, za co przedstawiciele ancien regime’u się zabrali, kończyło się klapą (TK, KOD, próba puczu, awantury aborcyjne, feministki z czarnymi parasolkami, targowica i błagalne prośby o interwencje z zewnątrz). Blada rozpacz.

       Długo nic się nie składało i marazm zalegał nad Wiejską i kilkoma innymi miejscami. No cóż - wcale nie jest prosto wymyślić coś nowatorskiego i skutecznego a przez 8 lat rządów wiele infernalnych pomysłów po prostu zużyło się. W ostatnich dniach wreszcie dosłownie aż zaiskrzyło się od idei. I tak na fali platformerskiej ofensywy zdumieni obywatele dowiedzieli się m.in., że PO już zawsze była przeciwko przymusowej relokacji uchodźców a teraz w ogóle jest przeciwna ich przyjmowaniu. Jeszcze ciekawszy okazał się jednak inny pomysł – to histeryczne krzyki o konieczności jakiejś bliżej nieokreślonej debaty.

       Tak więc, ni z tego ni z owego, bez żadnej konkretnej przyczyny i jeszcze przed półmetkiem kadencji, opozycja wezwała PiS i Rząd do debaty. Nie bardzo wiadomo, co to miałaby być za debata i jaki miałby być jej charakter. W ogóle nie bardzo wiadomo, po co i dlaczego. Owszem, debaty są przyjęte w naszej kulturze politycznej przed wyborami – służą temu, żeby wyborcy mieli okazję poznać programy i kandydatów. No ale do wyborów ponad dwa lata, społeczeństwo wybrało właśnie rząd i określony program a debaty ma akurat za sobą. Po co miałaby się odbywać jakaś debata po debatach i po wyborach – nie bardzo wiadomo.

       I dlatego jako wyborca mówię stanowcze NIE wszelkim podobnym pomysłom. Żadnych debat z kimkolwiek tylko dlatego, że tak się komuś chce i brakuje mu pomysłów na przeżycie. W czasach rządów PO-PSL władza zupełnie nie była skora do rozmawiania z kimkolwiek. Po przejściu do opozycji w szczególności PO i Nowoczesna te też cały czas pokazywały, że ich jedyną intencją nie jest prowadzenie merytorycznej dyskusji a obalenie legalnie wybranych władz – czy to za pomocą ulicy czy zagranicy. A poza tym wszystko jest banalnie proste – idąc do wyborów wybraliśmy posłów (i senatorów), po to, żeby debatowali o poszczególnych sprawach w Sejmie i w Komisjach Sejmowych. I to są stosowne miejsca do poważnej debaty w środku kadencji. Rząd wybraliśmy zaś po to, żeby rządził. I właśnie za to członkowie rządu pobierają wynagrodzenie a polski podatnik za to im płaci. I gdy kadencja dobiegnie końca rozliczymy ich z tego.

       A na debatowanie przyjdzie czas w okresie kampanii wyborczej – wszystko jest zresztą uregulowane odpowiednimi przepisami. I wtedy będzie pora na ustosunkowanie się obywateli do poszczególnych polityków i ich działań i na poznanie ich właśnie poprzez debaty. Teraz nie jest pora debat tylko pora pracy dla rządu i partii rządzącej. Dla opozycji powinna to być pora opracowywania własnych programów ale o normalnej i odpowiedzialnej opozycji i jej normalnej pracy chwilowo można najwyżej pomarzyć, niestety.

       I tyle na temat, więcej nie ma tu nic do dodania i to bez względu na to, jak głośno i kto będzie do tego niewydarzonego pomysłu wzywać. Jednym słowem - teraz żadnych debat a wszystko we właściwym czasie.


Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka