Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
854
BLOG

Europa dwóch prędkości - czyli kto, z kim i z czym?

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 25

       Znów Europa jedynie słuszna (czyli KE, paniusie i dobrzy wujkowie z PE, Verhofstadty, Timmermannsy i kto tam jeszcze) mają najwyraźniej problem. Właściwie, to mają wiele problemów lecz zamiast skoncentrować się na ich rozwiązaniu postanowili po raz kolejny przekierować uwagę na „niesłusznych członków” UE i huknąć trochę na Polskę, której to rząd – jak wiadomo – rzeczonym panom i pańciom nie miał szczęścia się spodobać. No i po niepowodzeniu takich numerów jak wezwanie Premier Szydło przed oblicze euroinkwizycji, instalacja KODu czyli „opozycji demokratycznej” czy Komisja Wenecka znów pojawiła się groźba „Europy dwóch prędkości”.

       Jeszcze kilka lat temu tego rodzaju pogróżki wywoływały ogromne wrażenie i lęki. Bo i jak to, ledwo do tej Unii weszliśmy a tu już chcą nas dać w odstawkę. A może i jakoś tam chcą nas oszukać – niby Unia, ładnie i pięknie ale z tymi dwoma prędkościami to znów zrobią „lepszych” i „gorszych” i lepsi będą gorszych wyzyskiwać. Albo w ogóle coś będzie nie tak i nasza partycypacja w unijnym dobrobycie i korzyści z członkostwa będą się miały nijak do pierwotnych zamierzeń. Wtedy te obawy były oczywiście uzasadnione. A jak te pogróżki i szantaże mają się do sytuacji w dniu dzisiejszym?

       Otóż przez te kilka lat świat się zmienił i to tak bardzo, że gdyby ktokolwiek prognozował to wszystko 10 lat temu, zostałby po prostu wyśmiany. Zmieniła się także i Europa – dlaczego wszyscy wiemy - i zapewne będzie się zmieniać jeszcze bardziej. I dlatego pohukiwania panów i pań uzurpujących sobie prawo do rządu dusz w Europie są po prostu przeczasiałe.

       Europa dwóch prędkości? Zastanówmy się, jak coś takiego miałoby w ogóle wyglądać. A więc państwa „starej Unii”, grzeczne bo „demokratyczne liberalnie” (to taki nowy zbitek słów, nie bardzo wiadomo, co właściwie ma oznaczać) - te rzekomo „pierwszej prędkości”. UK już i tak nie ma, zostały Niemcy jako największa unijna gospodarka – wyszły w nienajgorszej kondycji po kryzysie 2007 i zapewne dadzą sobie radę i dalej. Oprócz tego – proszę bardzo, akurat też i ci, którzy rzucają największe gromy na „niepokornych”. Francja – wzrost gospodarki w 2016r. 1,3%, deficyt budżetowy -3,3%, łączne zadłużenie 96,4%PKB. Belgia – wzrost 1,2%, deficyt budżetowy -3,0%, łączne zadłużenie 107,0%PKB. Włochy – wzrost 0,7%, deficyt budżetowy -2,4%, łączne zadłużenie 133,0%PKB. Hiszpania – wzrost 3,2% (po odbiciu się od kompletnego dna w ostatnich latach), deficyt budżetowy -4,6%, łączne zadłużenie 99,5%PKB. To największe gospodarki starej UE, wiele tych średnich i pomniejszych też nie wypada wcale dobrze, niektóre jak Grecja czy Portugalia wręcz fatalnie (dane Eurostatu, listopad ’16). Do spełnienia kryteriów Maastricht jak widać daleko. Na tym tle gospodarki naszego regionu wcale nie mają się najgorzej.

       Statystyki gospodarcze to jednak jedno – aby ocenić ogólne położenie i perspektywy danego państwa należy dodać do obliczeń matematycznych informacje o sytuacji społecznej i politycznej. A ta w takich państwach jak Francja, Belgia, Hiszpania czy Włochy też nie wygląda dobrze, wszystko wskazuje na to, że dotychczasowe problemy (zagrożenie terroryzmem i destabilizacją, niekontrolowana migracja, tendencje odśrodkowe, rozbudowane państwa nadopiekuńcze) będą raczej narastały a nie zmniejszały się. Więc posnujmy dalej rozważania – mamy oto Niemcy jako potęgę gospodarczą i coś w rodzaju gospodarczego centrum „starej Europy”. Mamy wychodzącą Wielką Brytanię, która w tym kontekście już się za bardzo nie liczy. I mamy jeszcze Państwa Skandynawskie, które po pierwsze leżą nieco na uboczu Kontynentu i które – po drugie – zawsze żyły jakby nieco swym własnym życiem. I oprócz tego mamy kilka sporych państw z ambicjami do roli mocarstw opierającymi się jednak głównie na ich roli historycznej a nie na analizie aktualnego stanu tych państw czy prognozach na najbliższe lata.

       Więc – przy najlepszych chęciach – kto ma w istniejącej sytuacji w takim razie tworzyć tę „Europę pierwszej prędkości”? Francja w sojuszu z Włochami, Belgią i Grecją i Portugalią na dokładkę? Albo czy ktoś robi sobie złudzenia, że Niemcy, zamiast szukać stabilnych i perspektywicznych partnerów, będą się w nieskończoność bawić w reanimację ekonomicznych trupów? Jeżeli ktoś sobie tego rodzaju złudzenia robił, to zarówno dane ekonomiczne jak i wizyta Kanclerz Merkel w Warszawie okraszona wiadomością o dotychczasowych „poufnych rozmowach” z Prezesem powinny go z tego błędu wyprowadzić. I tak właśnie wygląda rzeczywistość owych dwóch Europ dwojakich prędkości. I aż chciałoby się zawołać – Francjo, Belgio (to politycy tego kraju w ostatnich czasach najwięcej krzyczeli przeciwko Polsce), słoneczna Italio – a rozwijajcie sobie tę waszą „pierwszą prędkość”, weźcie jeszcze na wóz Grecję i Portugalię i takie potęgi jak Luxemburg, najlepiej od razu z Junckerem w pakiecie i podążajcie z „pierwszą szybkością” do sukcesu. Tylko nas, nasze władze i decyzje naszego społeczeństwa zostawcie w spokoju.

I tyle byłoby na temat „Europy dwóch prędkości”, która znów w ostatnich czasach krąży sobie po unijnym eterze…



Notka została opublikowana na portalu "Naszeblogi.pl" i jest do znalezienia TUTAJ.  


P.S. W dalszym ciągu nie komentuję przez fb więc nie mam tutaj możliwości odpowiadania na Państwa komentarze. Wszystkich Czytelników serdecznie pozdrawiam.






 


Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka