Notkę poświęcam pamięci Polaków pomordowanych w Związku Sowieckim w ramach "operacji polskiej" NKWD oraz innych represji sowieckich władz.
Pradziadkowie z Babcią wydostali się w 1920r. z sowieckiego piekła do Polski, udało się też części rodzeństwa jednego i drugiego Pradziadka. Drugi Pradziadek zmarł tam śmiercią naturalną - cmentarz, na którym go pochowano został zaorany w latach 30-tych. Zaorali go dosłownie tak, jak zaorali w przenośni całe życie społeczne i kulturalne polskiej diaspory. Mała kuzynka ze zdjęcia i cała rodzina Prababci, część braci i sióstr obydwu Pradziadków z rodzinami i matka jednego z nich została tam. Została i zniknęła. Kilka osób odnalazło się potem, po prawie stu latach, na listach aresztowanych i rozstrzelanych. Wtedy, w 1920 roku, zapewne nie spodziewali się, że rewolucja i początki komuny były jedynie skromnym preludium do prawdziwego piekła, przez które Polacy pozostali w Związku Sowieckim (większość z nich na terenie Ukrainy) przeszli w latach 30-tych.
11 sierpnia, mija rocznica podpisania przez szefa NKWD Nikołaja Jeżowa rozkazu ludowego komisarza spraw wewnętrznych nr 00485 - tzw. "operacja polska" NKWD mogła zostać rozpoczęta. W dalszej kolejności wzorowano na niej następne operacje przeciwko innym narodowościom (m.in.Niemcy, Bałtowie, Grecy i wiele innych) - żadna z nich nie miała jednak tak totalnego charakteru i zasięgu jak "operacja polska". Datę rozpoczęcia operacji wyznaczono na 20 sierpnia 1937 roku. Jej celem miało być wykrycie wrogów, ich aresztowanie i skazanie, przy czym termin "wróg" czy "wróg ludu" i Polak były w latach 30-tych synonimami. Faktycznym celem operacji polskiej było zniszczenie polskiej społeczności oraz unicestwienie resztek polskiej kultury na dawnych Kresach - cel ten został w pełni zrealizowany. Autor doskonałej książki "Zapomniane ludobójstwo" Nikołaj Iwanow, Rosjanin żyjący w Polsce pisze o zoologicznej polonofobii poprzedzającej rozpoczęcie operacji, która stworzyła doskonałe warunki do przeprowadzenia akcji. Operacja polska NKWD pochłonęła łącznie 111 tys. istnień ludzkich. Ze 143 tys.aresztowanych tylko 40 osób oczyszczono z zarzutów a 80% skazano na śmierć. Należy dodać, że to dane oficjalne, faktyczna liczba ofiar jest dużo wyższa.
Rozstrzelano głównie mężczyzn, żony rozstrzelanych były zwykle zsyłane do Łagrów zaś dzieci oddawane do sierocińców. Szacuje się, że na jednego rozstrzelanego mężczyznę przypada w rodzinie dalsza ofiara śmiertelna. Najczęściej wysuwanymi zarzutami było szpiegostwo na rzecz IIRP (absurdalne, gdyż władze sowieckie od początku robiły wszystko, aby pozostałych Polaków całkowicie odciąć od wszelkich kontaktów z IIRP), przynależność do POW (władze rozpętały prawdziwą psychozę, cały Związek Sowiecki miał być infiltrowany rzekomymi członkami POW - agenci POW mieli czaić się wszędzie - w szkołach, fabrykach, kołchozach a nawet w partii komunistycznej i w NKWD), kontakty z "Dwójką" oraz działalność na szkodę ZSRR. Jako dowody wystarczały kontakty z rodziną w IIRP, kartki pocztowe z Polski, stare polskie zdjęcia, kontakty z polskimi placówkami dyplomatycznymi czy rodzinne modlitewniki. Na Polaków - rzekomych agentów polowano na podstawie zadeklarowanej narodowości, urzędowych dokumentów, donosów a czasami po prostu szukano polsko brzmiących nazwisk w książkach telefonicznych. Ze względu na totalny charakter represji, narodowościowe kryterium (nie klasowe, jak często jest to rozmydlane w różnych publikacjach i stwierdzeniach) oraz wyniszczeniu w ramach operacji od 15 do 20% polskiej populacji w ZSRR Iwanow nazywa operację polską ludobójstwem a Polaków "pierwszym narodem ukaranym". Oprócz tych liczb należy jeszcze uwzględnić Polaków zagłodzonych w okresie wielkiego głodu oraz przesiedlonych w 1936r. z Ukrainy do Kazachstanu (przesiedlono wtedy ok.100tys.osób, duża część z nich zmarła zaraz po przesiedleniu) - ale i wówczas obraz tragedii Polaków w ZSRR nie będzie pełny, gdyż wielu zgonów i "zniknięć" po prostu nikt nie rejestrował.
Dlaczego tak mało mówi się o tym - jak nazywa je Iwanow - "zapomnianym ludobójstwie"? Przyczyny są złożone ale faktycznie rzuca się w oczy pewna obojętność na los represjonowanych i pomordowanych Polaków w ZSRR. O ile zbrodnia katyńska oraz pozostałe zbrodnie dokonane na Polakach przez Sowietów po 17 września 1939roku jak i zbrodnie UPA są powszechnie obecne w świadomości większości Polaków, to o potwornych i zakrojonych na jeszcze większą skalę zbrodniach dokonanych przez Sowietów zaledwie kilka lat wcześniej mało kto wie. Mało kto też zajmuje się tym tematem - wspomniany tutaj Nikołaj Iwanow czy Profesor Nowak to nieliczne, chlubne wyjątki. Los Polaków w ZSRR pozostawionych na pastwę zbrodniczej władzy to też, niestety, wstydliwa karta dla władz i dyplomacji IIRP - ich działania w obronie Polaków można podsumować jako kompletny brak skuteczności i całkowitą bezradność. Iwanow - ale nie tylko on, te same tony pobrzmiewają w relacjach świadków oraz nielicznych potomków Polaków zza Zbrucza, którzy zaczynają powoli odkrywać swoją historię - pisze o totalnym milczeniu przez całe lata. "Milczeli świadkowie (...). Milczała przez niewiedzę (lub przez naiwne przekonanie, że komuniści mordują komunistów) polska emigracja antykomunistyczna. Milczał, przeważnie z tych samych powodów, zajęty zimną wojną demokratyczny świat Zachodu. W odróżnieniu od Katynia ofiary zbrodni w ramach "operacji polskiej" nie miały wpływowych krewnych na Zachodzie i Wschodzie, którzy pamiętaliby o nich. Również teraz nie mają takiego zaplecza w Rzeczypospolitej. Czy nadszedł wreszcie czas, aby to zmienić?"
Tak, to się powinno wreszcie zmienić a ludobójstwo na Polakach w ramach operacji polskiej NKWD - jedna z największych zbrodni i polskich tragedii XX wieku - powinno znaleźć należne mu miejsce w opracowaniach naukowych, w publicystyce i w śwaidomości Polaków. Gdzieniegdzie pojawiają się jeszcze srebrne, zdekompletowane łyżeczki, nie stąd i nie z teraz i może należałoby ich szukać i połączyć znów w komplet - choć po stu latach to niezwykle trudne. Jest też trochę starych zdjęć na tekturowej podkładce, na których pozłacane czy posrebrzane napisy, dziś już mocno wyblakłe, podają adresy dawno już nieistniejących fotograficznych atelier z Kijowa, Jekaterynosławia, Odessy czy Kamieńca Podolskiego. Przemycone a czasami też i uszkodzone po upiornej podróży do Polski. Po tamtej stronie Zbrucza często pochowane na dnie kufrów, w piwnicach czy na strychach ze strachu przed sowieckimi funkcjonariuszami i trzymane w tajemnicy nawet przed własną rodziną. Może przynajmniej niektóre z nich znów uda się połączyć w rodzinny album.
P.S.1) Szanowni Państwo, jestem w warunkach podróżno-urlopowych i borykam się z utrudnieniami w dostępie do internetu. Postaram się odpowiadać na komentarze w miarę możliwości ale będzie to utrudnione.
2) Ponieważ temat jest wyjątkowo nielubiany przez agenturę wszelkiego rodzaju od razu ostrzegam, że trolli bolszewickich, postbolszewickich, sowieckich, komuszych, lewackich, kgbowskich, putinowskich i podobnych będę usuwać, tak samo jak i urocze wyzwiska pod moim adresem w rodzaju "banderowiec, Żyd, faszysta", itp. Ponieważ nie będę w stanie cały czas śledzić dyskusji, proszę wszystkich normalnych i uczciwych komentatorów o niereagowanie na tego rodzaju idiotyzmy - jak zajrzę, to zrobię z tym porządek..
Komentarze
Pokaż komentarze (86)