Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
6952
BLOG

Euroinkwizytorzy - kim oni są?

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Polityka Obserwuj notkę 119

        Tzw.debata na temat "sytuacji w Polce" potwierdziła po raz kolejny to, co już i tak wiemy: chodzi o obalenie rządu PiS, nikomu nie chodzi o żadną konstytucyjność ustaw ani o żaden trybunał - o tym po prostu nikt w PE nie debadował ani nawet nie próbował stworzyć pozorów debaty. Najtrafniej zresztą podsumowała to Premier Szydło wyrażając zdziwienie, że nikt nie zabrał głosu w omawianej sprawie. Zamiast konkretnych argumentów prawnych czy administracyjnych padały wyłącznie banialuki, które w dawniejszych czasach nastolatki zamieszczały w zeszytach zatytułowanych "złote myśli".

       Po stronie mających większość w PE przeważała kompletna ignorancja, buta i odklepywanie odgórnie ustalonych formułek - zupełnie bez sensu i nieadekwatnych do sytuacji. Upodobniało to całą imprezkę do pokazowych procesów stalinowskich albo do działań inkwizycji, jak trafnie zauważył eurodeputowany niemiecki Hans-Olaf Henkel. Ze strony rozideologizowanych ignorantów nie brakło zresztą słów, że tu chodzi po prostu wyłącznie o "zagrożenie" płynące z krajów Europy Środkowej - takie "zagrożenie" ideologiczne powoduje oczywiście konieczność wykreowania precedensu. 

       Kim są więc najbardziej aktywni euro-inkwizytorzy? Nie ma większego sensu po raz kolejny pisać o głównodowodzących atakiem jak Verhofstadt, Timmermans, Juncker, Oettinger - o nich napisano już wiele. Warto natomiast przyjrzeć się dokładniej mniej znanym euroinkwizytorom i posłusznym wykonawcom poleceń komisarzy ds. walki z euroherezją. Okazuje się, że ich życiorysy i działalność są nader ciekawe. I to dosłownie już na pierwszy, powierzchowny rzut oka do Wikipedii. Zapewne przy głębszym przyjrzeniu się ich działalności publicznej okazałyby się jeszcze ciekawsze - może ktoś, kto ma trochę czasu i możliwości poszukania po źródłach podejmie kiedyś ten wątek (bardzo ciekawe byłoby np.zapoznanie się z tym, co opinia publiczna w ich krajach mówi na temat różnych poczynań). A oto krótkie zestawienie najbardziej aktywnych inkwizytorów szczebla średniego.

       Zacznijmy od szwedzkiej liberałki pani Cecilii Wikström. Prywatnie-zawodowo rozwiedziona teolożka i biznesmenka. W PE zasiada m.in. w komisji prawnej a przemawiała w imieniu frakcji liberałów ALDE. Pani Cecylia najwyraźniej musiała zapomnieć, że jest członkiem komisji prawnej PE i stała się jakoś tak tylko zwykłą panią Cecylią o solidnej, macierzyńskiej posturze i nieco rozdygotanym głosie. Odpowiednie do tego było też jej karcenie niepokornej RP: "Jeżeli będziecie dalej szli tą drogą, którą obraliście, naruszycie prawa podstawowe a także i gdzie indziej". Jako kobiecie i teologowi pani Cecylii zapewne niebiosa i intuicja musiały podszeptnąć, co się będzie działo dalej. A niebiosa i intuicja to źródło wiedzy stosowne dla członka komisji prawnej PE, tu nikt nie ma wątpliwości.

       Ze srogiej północy udajemy się na słoneczne południe - a tam ale i nie tylko, bo w Barcelonie i w często zamglonym, westfalskim Muenster, filozofię studiował hiszpański europoseł Jose-Maria Terricabras, członek Esquerra Republicana de Catalunya. Zaatakował on w trakcie debaty w sprawie ustawy o TK i ustawy medialnej Rząd RP z powodu prześladowań narodowości śląskiej i twierdził, że w Polsce dokonuje się gróźb prześladowań oraz agresji wobec mniejszości. Tak, całkiem serio (pozostawiam do osobistych przemyśleń, czy to od nadmiaru południowego słońca czy od zetknięcia się z westfalskimi, ciężkimi chmurami mogącymi przyprawiać o depresje). Przy bliższym przyjrzeniu się owej organizacji okazuje się, że nie jest to zwykła organizacja katalońska zmierzająca do secesji regionu. Zastosowanie nazwy "republicana" może być także mylące, gdyż organizacja jest zdecydowanie lewicowa. Ponadto domaga się nie tylko odłączenia od Hiszpanii Katalonii ale także Valencii, Balearów i części Aragonii. Hiszpańska sprawa wewnętrzna? Nie tylko, bo Esquerra ma jeszcze ochotę na tzw.Katalonię Północną, czyli francuski region Roussillon (Pireneje Wschodnie ze stolicą w Perpignan). Czyli Europoseł-Filozof z regionalnej partyjki może się przydać nie tylko do awantury z Polską, w razie czego może się przydać i do awantury z Hiszpanią a nawet i z Francją, gdyby zaszła taka potrzeba - na przyszłość nic nie wiadomo. Europosłowie francuscy a szczególnie hiszpańscy (jeden z nich był dość aktywny) powinni to przemyśleć i wziąć pod uwagę.

      Pozostańmy jeszcze chwilę na południu, tym razem w słonecznej Italii. Stamtąd niewyszukanymi atakami na Polskę wstawiło się dwóch walecznych euroinkwizytorów. Pierwsza z nich to przedstawicielka Lewicy, Barbara Spinelli, znana włoska dziennikarka i współzałożycielka gazety "La Republica". To właśnie ona obraziła Rząd RP oraz miliony Polaków posuwając się do ordynarnego kłamstwa i mówiąc do Beaty Szydło o "neonacjonalizmie Pani Rządu". W Wikipediach różnych chodliwych języków jest mowa, że babcia-kłamczuszka i manipulatorka jest dziennikarką, o pozostałym wykształceniu nie wiadomo. W każdym razie - zapewne po dokonaniu dogłębnej analizy prawnej - babcia-kłamczuszka orzekła, że w Polsce "ograniczono kompetencje" TK. W jakim zakresie nie podała. Bardzo ciekawy wydał mi się też jej wniosek, że Polska zagłosowała na PiS z powodu oszczędności UE (tzn.gdyby UE sypnęła bardziej groszem, to na PiS by Polacy wtedy nie zagłosowali - ciekawe). Należy jeszcze tylko oświadczyć, że przytaczanie tych bredni nie odbywa się z powodów narodowosciowych czy rasowych a wyłącznie z powodu indywidualnego lenistwa umysłowego oraz nieuczciwości. W atakach wtórował jej jej rodak, też z lewicy ale socjalistycznej - Gianni Pitella, zawodowo lekarz i chirurg i bliski współpracownik Schulza. Mądrzył się filozoficznie i w sprawie doszukiwał się trzech linii, następnie łączył je ze sobą - pierwsza linia to historia Polski, druga to obawy związane z działaniem rządu, i w tym duchu (trzecia linia była trudna do uchwycenia). Generalnie Pan Doktor próbował podważać legitymację rządu Beaty Szydło.

       A teraz przerwijmy na moment tę wycieczkę po Europie i zwróćmy się ku socjologii. Fascynująca dziedzina, podobnie jak politologia. Wymaga jednak bezwzględnego trzymania dyscypliny umysłowej oraz stałego odwoływania się do faktów, statystyk obliczeń, itp., W przeciwnym razie socjolog przestaje być socjologiem a staje ideologiem, porównywalnym do marksistowsko-leninowskich oficerów politycznych. Takim kimś stał się przyłączając się do ideologicznej nagonki na heretycką RP austriacki eurodeputowany, profesor socjologii, Josef Weidenholzer. Zaś włączając lamenty, że w Polsce "nie ma szacunku dla pokonanych" do argumentacji w sprawie ustaw o TK oraz o mediach, socjolog, którego obszarem pracy jest m.i.historia ruchów społecznych, w szczególności ruchu robotniczego oraz teoria państwa opiekuńczego, zachował się nawet nie jak socjalista z ogniem rewolucyjnym a jak zwykła, mieszczańska, przedrewolucyjna ciotka pogrążona w lamentach na zły świat.

       Jedną ze zdolniejszych autorek złotych myśli posród działaczy euroinkwizycji okazała się niewiasta w żółtym kubraczku, czyli holenderska liberałka Sophie in't Veld, kobieta nie tylko utalentowana ale i nagradzana. Ciekawy epizod z życiorysu lat wcześniejszych to 9-cio letnie studia historii na Uniwersytecie w Leiden (zwykle chyba trwa to trochę krócej) zaś z życia politycznego to nagroda organizacji o wdzięcznej nazwie "Międzynarodowa Unia Humanistyczna i Etyczna" (HEU). Organizacja ta zajmuje się m.in. krzewieniem nie-teistycznego nastawienia do życia oraz rozbudową organizacji humanistycznych na całym świecie. W uzasadnieniu nagrody stwierdzono, że laureatka walczy o prawa kobiet i osób homoseksualnych oraz o prawo do sfery prywatnej (?????). W PE niewiasta w żółtym kubraczku jest natomiast przewodniczącą platformy "European Parliament Platform for Secularism and Politics". Brzmi prawie jak kapłanka nowej religii. I jak na kapłankę przystało, ostentacyjnie laicka parlamentarzystka nie zawracała sobie głowy uzasadnieniami, jakie prawa w Polsce są łamane, które przepisy jakich ustaw naruszają Konstytucję czy jakieś traktaty unijne, bo i po co. Kapłanki są od spraw wyższych i tak z kazania dowiedzieliśmy się m.in., że rząd polski ponosi odpowiedzialność, "żeby rozszerzać a nie minimalizować przestrzeń". Jaka piękna teologia! Konkretny zarzut kapłanki liberalizmu brzmiał natomiast: "(...) nie słyszałam krytyki, że szef pani partii spotyka się z Orbanem (...) A słyszałam, że i z Putinem". Tym samym kapłanka i teolożka nowej wiary, Sophie in't Veld orzekła, że z Orbanem spotykać się nie wolno, zaś przydatnych głosów słuchać wolno i wykazała niezbicie swą niezbędność w koegium inkwizycyjnym. 

       Autorką jednej z bardziej kuriozalnych wypowiedzi była polityk Zielonych,Rebecca Harms - Przewodnicząca Frakcji EFA i koleżanka frakcyjna Daniela Cohn-Behndita. Z zawodu ogordniczka ze specjalizacją tereny zielone oraz szkółki leśne - brak natomiast obszerniejszych informacji o ew.pracy i osiągnięciach w tym pożytecznym zawodzie, jest informacja, że dość szybko znalazła się w polityce na fali protestów przeciwko energii jądrowej. Harms jest przeciwniczką umowy o wolnym handlu między UE a USA. Mieszanie się w sprawy mniejszych państw UE musi lubić - nie tak dawno uczestniczyła w jakiejś awanturze między greckimi dziennikarzami a władzami, ponadto rugała inne państwa UE z powodu opieszałości w przepisach klimatycznych. Wystąpienie nazwijmy to po imieniu - argumenty pani Harms w sprawie TK i ustawy medialnej to po prostu jeden wielki bełkot w formie roztrzęsionej i histerycznej. A więc, m.in., bo "zaczęli ją pytać, czy przyjęcie nowych państw było zasadne". W ogóle koronnym argumentem pani Harms było "słyszałam". Widać od wtorku UE nie są potrzebne już żadne podstawy działania, wystarczy, że pani Harms coś słyszała i inkwizycja już w akcji. Podsumowując, ta szalona niewiasta stwierdziła, że "nie chodzi o problemy personalne, chodzi o wrażenie" (?????) oraz, że w Polsce "nie ma tarcia między rządem a opozycją" (??????). W części kończącej debatę pani Harms po prostu wściekła się na Beatę Syzdło i zwymyślała polską Premier, że jak nie ci co trzeba mówili, to nie tak jak trzeba reagowała - klaskała czy uśmiechała się - miała przyklaskiwać ponoć politykom, chcącym zniszczyć UE. Kłamstwo kolejne, bo akurat JKM B.Szydło nie klaskała a tylko on jeden wypowiadał się w rzeczonej debacie w kwestii zniszczenia UE. Pani Harms można współczuć ale kłamać jednak nie powinna.

       Kolejną ciekawostkę wyłaniającą się na tle wtorkowego euro-bełkotu stanowi niewątpliwie Gabriele Zimmer, postenerdowska postkomunistka, która przypuściła atak na Polskę z powodu migracji wyjawiając tym samym nieco z prawdziwych przyczyn owej "debaty" i ataku. Nie omieszkała pani Zimmer pouczyć Polaków w sprawach wartości (jak to sama określiła) i błysnęła intelektem oraz rozeznaniem sprawy twierdząc, że "demokracja wymaga niezależnego sądownictwa". Na koniec postenerdowska postkomunistka również zrugała Premier Rządu RP z powodu niewłaściwych reakcji (bezczelne pouczania, że Beata Szydło przytakuje nie tym, których pani Gabi uważa za słusznych umieściła także na swej stronie internetowej). W tym kontekście bardzo ciekawy jest życiorys pani Zimmer. Otóż za czasów nieboszczki NRD Gabi Zimmer ukończyła studia językowe na wydziale TAS w Lipsku (język niemiecki i francuski). Każdy przyjmowany na tego rodzaju studia (po studiach możliwe a nawet prawdopodobne były kontakty z tzw."niesocjalistyczną zagranicą") był solidnie prześwietlany i pilnowany przez Stasi pod kątem prawomyślności. Co do pani Gabi to zapewne nie było wątpliwości - w 81r. została członkiem SED a w latach 87-89 była w kierownictwie organizacji partyjnej u swego pracodawcy - producenta broni myśliwskiej i sportowej. Po zejściu nieboszczki NRD z tego świata pani Zimmer kontynuowała karierę polityczną w postkomunistycznej PDS, dziś kontynuuje ją w PE i jako zasłużona ciotka rewolucji poucza demokratycznie wybrane władze wolnego kraju, co jest słuszne a co nie.

       Była w tym wszystkim jedna osoba, która w jakiś sposób nie pasowała do opisanej wyżej menażerii - przynajmniej po przejrzeniu podstawowych danych. To hiszpański europoseł Esteban Gonzalez-Pons z konserwatywnej Partido Popular. Z zawodu prawnik-konstytucjonalista i adwokat, pracujący w swoim zawodzie przed wejściem do polityki. Jaki diabeł podkusił fachowca od prawa konstytucyjnego do uczestnictwa w tym koszmarnym i urągającym ludzkiemu rozumowi bełkocie - trudno powiedzieć. Faktem jest jednak, że uczestniczył, choć sprawiał wrażenie, że nie czuł się dobrze paplając o autorytaryzmie, który "pochodzi od środka" albo o "pojednaniu" ogólnym (kogo z kim?). Zresztą bez sprawdzenia życiorysu trudno byłoby wpaść na pomysł, że człowiek prezentujący przed europejskim gremium tezę, że "nie chodzi o prawo a o wartości" jest prawnikiem. Ale jest, stoi w Wiki i innych miejscach jak wół. Tym niemniej uczestnictwo kogoś takiego w tym kabarecie pozostaje chwilowo zagadką (może dałoby się ją wyjaśnić znając bliżej osobę i po przejrzeniu hiszpańskiej prasy).

       Reasumując - w PE panował pustostan i to we wszelkich możliwych wymiarach - puste krzesła i puste głowy agresorów. No cóż - demokratyczny wybór Polaków doprowadził do takiej furii tego przedziwnego zbiorowiska ludzkiego, że politycy chadeccy stoją zgodnie, ramię w ramię z różnymi lewackimi pomylonymi a hiszpański konserwatysta broni umowy o pracę sędziego Rzeplińskiego razem z mącicielem, który zamierza Hiszpanię (a na dodatek i kawałek Francji) podzielić na kawałki. Dodawszy do tej mikstury, że czołowy polityk belgijski wygraża Warszawie i próbuje osadzić tu jakiś swój własny rząd, można tylko powiedzieć, że w obecnej formie Europa dorarła do ściany. 

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka