Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
409
BLOG

Szare wiewiórki i kwitnące żonkile

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

       Czyli w Central Parku nadchodzi wiosna. Szare wiewiórki wydają się nam nieco dziwne ale wiadomo - co kraj to nie tylko obyczaj ale, jak widać, także i kolor sierści gryzoni. Oczywiście Nowy Jork nie jest najwłaściwszym miejscem dla miłośników przyrody ale kto chce nieco odpocząć od pędu ogromnej i zwariowanej metropolii, powinien przyjść właśnie w to miejsce i posiedzieć na jednej ze skał wystających ponad trawnikami. Wczesną wiosną trawa nie jest jeszcze zbyt zielona, a  wegetacja w stosunku do nas znacznie spóźniona (mimo dużo większej ekspozycji na słońce).

       W połowie kwietnia (w tym roku wyjątkowo zimnej) w tutejszej przyrodzie dzieje się jeszcze niewiele, na drzewach i krzewach dopiero pojawiają się pierwsze pąki. Jedynymi barwnymi plamami są ogromne rabaty z narcyzami i żonkilami. Gdy wyciągam aparat (narcyzy i żonkile były wyjątkowo piękne), zagaduje mnie ogrodniczka. To - jak dotychczas - jeden z moich nielicznych kontaktów z "miejscowymi", Nowojorczycy ciągle gdzieś pędzą i mało kto ma czas na bezinteresowne pogaduszki. Ci, którzy "robią w przyrodzie" są jednak - jak widać - na całym świecie nieco spokojniejsi i mniej znerwicowani od reszty populacji. Ogrodniczka pyta nas, skąd jesteśmy i mówi, że właśnie będzie już wykopywać cebulki, więc to ostatnia szansa na zdjęcia. Chwilę rozmawiamy, opowiadam jej o narcyzach u mnie w ogrodzie (w tym roku były wyjątkowo piękne).

       Wracamy na skałę, żeby trochę posiedzieć i odpocząć - całe przedpołudnie biegaliśmy po Manhattanie, wszystko pieszo, na popołudnie i wieczór też mamy zaplanowane zwiedzanie. Trzeba nabrać trochę sił. Oprócz nas na szarych kamieniach siedzi kilku mężczyzn w eleganckich garniturach (najwyraźniej wyskoczyli z pracy) i kilka nastolatek z fastfoodami. Mężczyźni patrzą po prostu przed siebie, nastolatki wcinają jakieś "snacki" i chichoczą. Kilkoro maluchów z tatusiami i z mamami ćwiczy na skałach pierwsze wspinaczki. Wszyscy wyglądają na "miejscowych". Mimo że Cetral Park jest znanym i bardzo często opisywanym miejscem, jesteśmy póki co jedynymi turystami a po "zaliczonym" przed chwilą Time Square (zresztą atrakcja wyjątkowo przereklamowana) wydaje się to wręcz dziwne.

       Czujemy się jeszcze trochę powaleni podróżą i pierwszymi wrażeniami. Siedzimy i też patrzymy przed siebie, tak samo jak mężczyźni w garniturach odpoczywający od pracy. My też mamy ciężką pracę do wykonania - serca i głowy zmagają się z ogromem doznań, trzeba im dać chwilę spokoju. Nikt nic nie mówi. To niesamowite móc z tego spokojnego miejsca obserwować panoramę miasta stworzonego przez samych "przyjezdnych". Miasta, w którym wszystko było wyższe i większe niż w innych miejscach na świecie (nawet pruskie, monumentalne budowle mające świadczyć o potędze wysiadają przy wymiarach nowojorskich - a przy tym tutejsza architektura zupełnie nie jest ponura czy odstraszająca w jakikolwiek sposób). Ten obraz ma w sobie coś wręcz tkliwego, wzruszającego. To niczym wizualizacja bajki o sukcesie i o przezwyciężeniu wszelkich plag i nieszczęść panujących na świecie -  Nowy Jork jest właśnie dziełem tych, którzy uciekali przed plagami swoich czasów. To właśnie tu można naprawdę uwierzyć, że nie ma rzeczy niemożliwych. 

       Wniosek po odpoczynku w Central Parku jest nieco banalny ale pewne sprawy warto sobie jednak uświadomić i je nazwać. Są na świecie miejsca, gdzie dosłownie czuje się "oddech historii" (dla mnie jest to m.in. kościół St.Germain-des-Pres czy Notre Dame, Wawel i krypty wawelskie ale także np. niewielka Wiślica). Central Park zdecydowanie takim miejscem nie jest. Jednakże patrząc stąd na imponującą panoramę miasta dużo łatwiej jest zrozumieć świat i jego koleje losu. 

 

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości