Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
400
BLOG

Wysoki promil beznadziei i powyborczy kac

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Polityka Obserwuj notkę 11

       Tak jak u ekscesywnych imprezowiczów zbyt wysokie stężenie alkoholu we krwi powoduje następnego dnia  kaca - tego pospolitego, normalnego -  tak u osób przejętych sytuacją w kraju zbyt wysokie stężenie społecznej i politycznej beznadziei wywołało ciężkiego kaca powyborczego.  I niestety nie pomaga na to nic - ani spacer na świeżym powietrzu ani żadne herbatki czy jogurty probiotyczne. A jest coraz gorzej, bo o ile taki normalny kac poimprezowy mija po określonym i przewidywalnym czasie, to ten powyborczy wzmaga się w miarę jak opadają kolejne odsłony nowych politycznych realiów. Stężenie beznadziei nie maleje. Wprost przeciwnie, każdego dnia następuje świeży dopływ oparów do krwiobiegu. W dodatku kac jest wszechobecny i dotknięte są nim także osoby, które wcale na PiS nie głosowały.

       Kac jest wyjątkowo silny i uporczywy mimo że porażka nie jest totalna, jak chce to wmówić fanatyczny antypis. Reprezentacja PiSu w Sejmie jest przyzwoitych rozmiarów, weszło wiele mądrych osób. Mandat poselski wywalczył także mój kandydat - to Przemysław Wipler z warszawskiej listy PiSu. Przy okazji serdecznie gratuluję. O nowym Sejmie poza tym wiadomo z całą pewnością tyle, że jego medialna atrakcyjność będzie oscylować gdzieś pomiędzy awanturami o krzyż i o seks (homo, trans i jeszcze w kilku innych aspektach).  Obecność  takich osób jak Przemysław Wipler czy Zbigniew Kuźmiuk, zajmujących się sprawami gospodarczymi i w ogóle istotnymi dla kraju i dla ogółu będzie więc prawdziwie zbawienna. Czy mądre głosy będą dostrzeżone przez media i opinię publiczną, nie wiadomo. Te głupie mają już teraz bardziej natrętne wibracje i piskliwą barwę. To kolejna przyczyna, dlaczego kac powyborczy nie mija.

       A natężenie społeczno-politycznej beznadziei wokół wyborów jest wyjątkowo wysokie. Po pierwsze niezadowoleni totalnie niegłosujący. Po drugie inni niezadowoleni totalnie skutecznie przestraszeni wizją "wojny z Niemcami i z  Ruskimi", gotowi zagłosować w obojętnie jaki sposób, byle tylko "odsunąć Kaczyńskiego od władzy" (klasyk Niesiołowski). I po trzecie niezadowoleni totalnie głosujący na Palikota i jego samozwańczych ekspertów od prokreacji i trans- tudzież homoseksualizmu. Dzięki nim w dobie kryzysu i ogromu nierozwiązanych problemów Sejm RP będzie się poświęcał zadymom wokół krzyża oraz sprawom kwalifikującym się do prywatnego łóżka, w żaden jednak sposób nieistotnym dla ogółu społeczeństwa. Przedsmak warcholstwa w nadchodzącej kadencji właśnie w tych dniach przerabiamy.

       Do tego dochodzi marginalizacja opozycji - i tej PiSowskiej i tej z lewej strony. Kaca nie zmniejsza wcale świadomość totalnej porażki SLD. Porażka porażką ale niepokojąca jest nowa jakość lewej strony - z jednej strony agresywno-lewackie stronnictwo Palikota a z drugiej silna pozycja dawnego partyjnego betonu. Złym  znakiem jest to, że do Sejmu nie weszła umiarkowana i nienapastliwa Katarzyna Piekarska. Jeśli chodzi o PiS, to przez następny okres należy liczyć się z dalszą bezpardonową walką z ugrupowaniem i z jego Prezesem. Teraz już bez żadnych przeszkód i bez żadnej kontroli, w majestacie społecznego przyzwolenia. Widać to także w blogosferze, gdzie antypisowi już jawnie nie chodzi o forsowanie czy propagowanie jakiejś określonej wizji Polski i jej racji stanu - gospodarczej, politycznej czy społecznej - a jedynie o dalsze dokładanie coraz bardziej pozbawionej wpływu na rzeczywistość opozycji. Ktoś na blogu pieje z zachwytu, że konserwatywni dziennikarze zostaną wylani z Rzepy,  gdzie indziej ktoś upaja się, że dowalą kościołowi albo Kaczyńskiemu. Uradowani nie wspominają nic, w jaki sposób ma to rozwiązać naglące problemy - ich rozwiązywanie nie jest już zapewne potrzebne.

       Stężenie toksycznych oparów zwiększa także wspomnienie przedwyborczej nagonki na część kandydatów PiSu i odmawianie im prawa startu wyłącznie dlatego, że ich bliscy zginęli w smoleńskiej katastrofie. Jako szczególnie ohydna pozostaje w pamięci nagonka na dr Kurtykę, cenionego i znanego lekarza z dużym dorobkiem zawodowym. Twierdzono, że dr Kurtyka niczego sobą nie reprezentuje i że w ogóle jest jakimś takim prawie zerem, którego jedynym osiągnięciem jest jazda na trumnach. Dr Kurtyka do Senatu niestety nie weszła. W Sejmie mamy za to homoseksualistę z osiągnięciami, transseksualistę także chyba z wybitnymi osiągnięciami i filologa klasycznego - eksperta WHO ds. rozrodczości (drodzy Czytelnicy, przepraszam ale to nie szyderstwo z mojej strony, to z Wikipedii). No i znów kac zamiast przechodzić robi się coraz większy.

       Perspektywa złagodzenia jego objawów  jest marna a stężenie oparów społecznej i politycznej beznadziei w eterze wyjątkowo wysokie. Wszyscy je wdychamy i prędzej czy później wszyscy odczujemy ich skutki.

      

      

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka