Nie, jeszcze zdecydowanie nie ale odległość do pozycji oddziałów zmotoryzowanych zmniejsza się coraz bardziej. Jest to jeszcze kilka, może nawet kilkanaście kroków - w każdym razie chodzi o dystans, który da się dość szybko pokonać. Wystarczy, że pojawi się coś nieoczekiwanego, trochę zniecierpliwienia i złości i wtedy te kilka kroków może wyjść jakby automatycznie, nawet nikt nie zauważy dlaczego i kiedy.
Wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, że "stoicie tam, gdzie kiedyś stało ZOMO" uważałam zawsze za jedną z mniej szczęśliwych, z różnych powodów zresztą. Skala, na jaką był za tę wypowiedź rozszarpywany i odsądzany od wszelkiej czci i wiary to już osobna sprawa, szczególnie w porównianiu do wielu całkowicie pozbawionych sensu i etyki stwierdzeń niektórych innych polityków. Te zwykle nie wywołują tak śmiertelnego oburzenia mediów, mówi się wtedy o żartach, o czymś nieprzemyślanym, co to się gdzieś wyrwało. Wiadomo jednym może się wyrwać, innym nie, to zależy od przynależności partyjnej. Ale jest w tym mimo wszystko pewien akcent optymistyczny - to właśnie w ten sposób społeczeństwo dostaje sygnał, że Prezesa PiSu i to co on mówi należy brać na poważnie, w odróżnieniu od różnych wypowiedzi przedstawicieli partii rządzącej. Zawsze to jednak jakaś forma uznania.
Niestety coraz bardziej zdarzenia wydają się zmierzać do tego punktu, w którym wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego będzie można uznać za bardzo trafną i przewidującą. Na razie nie są to jeszcze brutalne akcje ZOMO, znane z lat 80-tych. Póki co są to drobniejsze potyczki i podjazdówki. Tu przyłożyć karę za MATOŁA, tam nasłać brygadę antyterrorystyczną czy inne siły specjalne na studenta-blogera. Tu dać parę kuksańców posłom PiSu zbliżającym się do strefy zakazanej (chodzi o odgrodzone miejsce po usuniętym krzyżu przed dziedzińcem przed Pałacem Prezydenckim), gdzie indziej przystopować i wylegitymować demonstrantów przed wrocławskim Global Forum (pisał o tym w swej wczorajszej notce bloger Rybitzky). O tyle pikantne, że debata na forum dotyczyła właśnie demokracji w Europie Wschodniej. Raz oczyścić media z tych, którzy mówią za dużo i nie tak jak trzeba, innym znów razem oczyścić prokuraturę z tych, którzy zbyt dużo a może i zbyt dokładnie pytają. No i pytają nie tych, co trzeba. Oczywiście nie można jeszcze mówić o dyktaturze ale widać gołym okiem, że margines dozwolonego i tolerowanego zmniejsza się.
To wszystko to już nawet nie próba sił - kto ma w obecnych warunkach siłę wiadomo. To raczej ostrzeżenia. Takie "nie zbliżajcie się tam, gdzie nie potrzeba i nie przekraczajcie w żadnym wypadku barierek, które ustawiliśmy". Nie drażnijcie nas. Te barierki wytyczają nie tylko granicę strefy zakazanej przed Pałacem Prezydenckim, one wytyczają granicę symboliczną - dotąd i nie dalej. Barierki wskazują miejsce opozycji w szeregu i dają wyraźnie do zrozumienia, że może ona się zajmować jakimiś historiami ginekologicznymi - aborcją czy sztucznym zapłodnieniem, z punktu widzenia rządzących i tak nieistotnymi - ale że nie wolno jej jednego: przejąć władzy i manipulować przy układzie sił, ustalonym przez obecną ekipę.
Od miejsca, gdzie kiedyś stało ZOMO dzieli jeszcze kilkanaście a może tylko i kilka metrów. Łatwo je pokonać.