Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
624
BLOG

Bliski Wschód: Hipokryzja i naiwność

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Polityka Obserwuj notkę 11

       Słuchając komentarzy zarówno wielu dziennikarzy jak i przywódców dużych państw na temat sytuacji na Bliskim Wschodzie można jedynie przecierać oczy ze zdumienia. Kto i w jaki sposób sprawował do tej pory rządy w Egipcie, było powszechnie wiadomo dokładnie tak samo, jak wiadomo było o korupcji, o nierównościach społecznych, o prześladowaniach przeciwników politycznych a także mniejszości, w szczególności koptyjskich chrześcijan. Zachód przez całe dziesięciolecia nie tylko  przyzwalał na to ale i aktywnie popierał faraońską władzę Mubaraka ze względu na strategiczną rolę tego największego arabskiego państwa. Z punktu widzenia interesów Zachodu czy USA jest to oczywiście zrozumiałe, choć nie zawsze przeprowadzane było zręcznie.

       Zupełnie niezrozumiałe wydają się natomiast oceny i prognozy dotyczące ostatnich wydarzeń. Reakcje przywódców dużych i ważnych państw jak choćby prezydenta Obamy czy kanclerz Merkel przypominają reakcję niezbyt pilnego ucznia gimnazjum, który po semestrze lenistwa i lekceważenia szkoły nagle ocknął się i zdziwił, że dostał na półrocze złe oceny. Swiat zachodni też nagle ocknął się i zauważył, że w Egipcie poza kurortami i bezpośrednim otoczeniem piramid panuje bieda, że korupcja jest wszechobecna a prawa człowieka są łamane.

       Trzeba przy tym jeszcze koniecznie wspomnieć, że dotychczasowe przekazy medialne dotyczące regionu również nie ułatwiały widzom czy słuchaczom prawidłowej oceny sytuacji. Szczególnie w polskich mediach, choć dotyczy to również i wielu stacji zachodnioeuropejskich (pozytywnym wyjątkiem jest BBC) albo poświęcano bardzo mało czasu zagadnieniom tego kluczowego dla polityki i gospodarki światowej regionu albo robiono to przy okazji kolejnych zamachów terrorystycznych. Odbywało się to wtedy według ściśle określonego schematu, gdzie z jednej strony stały "dobre, prozachodnie i demokratyczne" rządy niektórych państw arabskich a z drugiej strony siły "złe", zacofane i fundamentalistyczne. Reprezentantami przeciwników sił postępowych i prozachodnich na wizji byli niezmiennie jacyś brodaci mężczyźni i kobiety w czadorach. O tym, że owe "prozachodnie" rządy z demokracją miały niewiele wspólnego najczęściej dyskretnie milczano.

       Teraz milczeć już się nie da a sytuacja stała się groźna i nieprzewidywalna. Tym bardziej ciągle dziwią powtarzane na okrągło romantyczno-naiwne komentarze o "demokratycznym przełomie" czy o szansach dla demokracji na Bliskim Wschodzie. W kilku zachodnioeuropejskich stacjach telewizyjnych pojawiły się rozważania i porównywanie rozruchów w Egipcie do antykomunistycznych zrywów końca lat osiemdziesiątych. Niektórzy komentatorzy z egzaltacją przepowiadają demokratyczne odnowy podpierając to archiwalnymi zdjęciami Vaclava Havla czy Lecha Wałęsy.

       Wszystkim naiwnym trzeba zadać dwa podstawowe pytania. Po pierwsze, czy posiadają dostateczną wiedzę na temat regionu, gdyż wszelkie próby przenoszenia okcydentalnych pojęć i reguł na rzeczywistość Bliskiego Wschodu mogą świadczyć o jej braku. Drugie pytanie, to czy w swym infantylnym zachwycie dla oddolnych ruchów demokratycznych przewidzieli, że demokratyczna wola społeczeństw arabskich może być całkowicie niezgodna z interesem świata zachodniego?

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka