Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
2159
BLOG

Podwyżki niezgody - podsumowanie zajścia

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Polityka Obserwuj notkę 106

       Miałam w ogóle nie pisać o tym niezbyt udanym i, na szczęście, wycofanym projekcie autorstwa nie bardzo wiadomo kogo - w końcu niedługo urlop a w związku z tym masa pracy i zajęć - co niedokończone, trzeba dokończyć, co nabałaganione uporządkować. Okazało się jednak, że projekt doprowadził niemalże do apokalipsy - PiSowiec obrócił się przeciwko PiSowcowi, wyborcy przeciwko posłom, posłowie przeciwko ich wyborcom (jak wieść niosła z Twittera) a na domiar wszystkiego jeszcze bloger przeciwko blogerowi. Tak więc nie ma wyjścia - należy podsumować zajście i starać się wszystko jakoś uporządkować, tym bardziej, że ktoś - znów nie bardzo wiadomo kto - usiłował ten nieudaczny pomysł przeforsować po raz kolejny ze zmianami (też wycofano, na szczęście).

       Spróbujmy więc teraz po kolei zastanowić się nad zaistniałą sytuacją i oddzielić sferę racjonalną od emocjonalnej (czyli "nie mieszajmy porządków" - jak to się teraz modnie mówi) - choć prawdę powiedziawszy większość reakcji wyborców była wcale nie emocjonalna, jak twierdzono a całkowicie racjonalna. Ale po kolei i przejrzyście.

       Czy premier, prezydent, ministrowie, wiceministrowie, posłowie i senatorowie zarabiają zbyt mało i czy podwyżki byłyby uzasadnione? W przypadku najważniejszych osób w państwie (prezydent, premier, ministrowie) można z całą pewnością stwierdzić, że ich wynagrodzenie w stosunku do wymiaru pracy i odpowiedzialności nie jest wygórowane i podwyżka byłaby w ich przypadku uzasadniona. Inna kwestia to ta, jaka wysokość podwyżki mogłaby być do zaakceptowania przez społeczeństwo - tutaj na pewno możliwe jest przyzwolenie założywszy także odpowiednią politykę informacyjną, której w przypadku nieudacznej podwyżki zupełnie zabrakło. Podobnie wiceministrowie - to oni często są tymi, którzy wykonują i odpowiadają za konkretne prace i projekty. Szczególnie w tzw."trudnych" resortach potrzebni są dobrzy fachowcy, często trudni do zdobycia na rynku. Pozyskanie dobrego fachowca za 6 czy 7 tys.zł nie jest niemożliwe ale  jest niewątpliwie trudne. Twierdzenie natomiast, że za te pieniądze będzie pracował tylko złodziej albo idiota jest prostackie i obraźliwe (dla pracujących i dla ludzkiego rozumu w ogóle), natomiast powoływanie się na tą niemądrą i niemoralną wypowiedź jest na pewno niezbyt stosowne.

       A jak z posłami i senatorami? Tutaj cała sprawa komplikuje się. Bo w jaki sposób można wytłumaczyć ludziom, także i tym, którzy chcą, żeby najwyżsi urzędnicy w państwie, posłowie i senatorowie zarabiali godziwie, że 9.892 zł (objęte podatkiem dochodowym) plus 2.569zł diet poselskich (nieopodatkowane) plus 10.150 zł na prowadzenie biura (do rozliczenia) nie jest wynagrodzeniem godziwym? Wg mnie tego wytłumaczyć się nie da w żaden sposób - przecież tutaj mamy kilkukrotną wysokość średniego wynagrodzenia a jęki, że za te pieniądze nie można w Polsce przyzwoicie czy nawet dobrze żyć, urągają rozumowi. Nikt nikogo nie przymusza do startowania w wyborach do Sejmu czy Senatu, nikt też nie przymusza do zostania posłem zawodowym. Startujący natomiast powinni być dojrzali (jeśli nie są, to powinni natychmiast poszukać sobie innego zajęcia)  - jeżeli chcą pełnić tę zaszczytną funkcję, to powinni wiedzieć, że nie zarobią na niej takich pieniędzy jak w korporacjach czy w jakiejś świetnie prosperującej dziedzinie biznesu. 

       Co z wynagrodzeniem pierwszej damy? Po przejrzeniu opinii w sieci i po rozmowach z rodziną i znajomymi wyłania się dość spójny obraz - i to niezależnie od wieku, poglądów politycznych czy statusu majątkowego. Większość uważa, że pierwsza dama powinna mieć zaliczone lata pracy oraz opłacaną składkę ubezpieczeniową, akceptowalny byłby także jakiś dodatek na okres pełnienia funkcji. I na tyle. Wszystko inne - jakieś płatności wstecz, wysokie emerytury, itp. spotkało się w większości komentarzy z niezrozumieniem czy nawet wręcz z oburzeniem.

       Co najbardziej zdenerwowało ludzi w tym niezdarzonym projekcie? Przede wszystkim wysokie podwyżki uposażenia dla posłów i senatorów. Także generalnie wysokość podwyżek. Kolejny punkt, który oburzył ludzi, w tym wielu wyborców PiS, to sposób, w jaki próbowano przepchnąć ustawę - w okresie, kiedy wielu już jest na urlopach a reszta właśnie się wybiera ktoś sobie zapewne pomyślał, że wszystko przejdzie gładko i nikt nawet nie zauważy - nic bardziej mylnego. Czasy "ogórków", kiedy to roznosiły się wiadomości wyłącznie o potworach w Szkocji albo o duchach na zamku w Nidzicy minęły bezpowrotnie, w dobie internetu wszyscy dowiadują się szybko o wszystkim a największy błąd, jaki dziś można zrobić, to wziąć wyborców za przygłupów. I kolejna b.ważna a może i najważniejsza sprawa - za szybko, niecały rok od objęcia władzy. Poparcie społeczne jest duże (miejmy nadzieję, że po wyprostowaniu tego rażącego błędu pozostanie), pierwsze efekty już są. Ale to jeszcze za mało - sporo kluczowych projektów jeszcze czeka, to jeszcze nie czas, aby spoczywać na laurach (to nigdy nie jest dobrze ale gdy np.wyraźnie spadłoby bezrobocie, czy po prostu wyraźnie "zrobiłoby się lepiej" przyzwolenie społeczne byłoby dużo większe - póki co mamy obiecujące zmiany ale to za mało). Stąd część złośliwych komentarzy "No tak - ledwo co zdobyli władzę i już dorwali się do koryta". No i - tego też nie należy lekceważyć - zupełny brak informacji w sprawie, o której nie było mowy w kampanii wyborczej. Przepchniemy, bo tak nam wygodniej a lud musi to łyknąć - czyli jak za dawnych czasów. Tyle że lud, nawet ten "swój", wcale nie zamierza wszystkiego łykać.

       Czy reakcje społeczeństwa na projekt ustawy były nieracjonalne, emocjonalne i zawistne? - Niektórzy komentatorzy tak bowiem twierdzili - Absolutnie nie. Reakcje były całkowicie uzasadnione, szczególnie, że - jak wyżej - większość zaakceptowałaby podwyżkę dla "niedofinansowanych" ministrów, premiera czy prezydenta oraz pewne zmiany w traktowaniu obowiązków pierwszej damy. Jednak co za dużo to niezdrowo, tym bardziej, że PiS wyznaczył dość wysokie standardy. Wysokich standardów oczekują także wyborcy PiSu, którzy u polityków cenią skromność i koncentrowanie się na pracy a nie na gadżetach. Tak samo jak aberracją jest uogólnianie w omawianym kontekście, że "Polacy są w ogóle zawistni i uwielbiają zaglądać innym w kieszeń". Polacy nie są bardziej zawistni niż inni Europejczycy, w USA jest w ogóle trochę inaczej w tych sprawach. Oburzenie tym gniotem to nie kwestia zawiści a racjonalna, w tym wypadku negatywna, ocena posunięcia grupy polityków. 

       Co groziłoby w razie przepchnięcia tego ustawowego gniota? Katastrofa polityczna dla PiSu i dla każdego, kto życzyłby sobie, aby Rząd Beaty Szydło rządził nieco dłużej a Prezydent Duda został wybrany na drugą kadencję. A oto dlaczego: Przewaga liczebna w Sejmie nie jest wielka. Opozycja jest rozjazgotana i coraz bardziej skłócona a PiS umacnia się w sondażach - więc w obecnej sytuacji nikt nie będzie wykonywał gwałtownych ruchów - odchodził, dokonywał rozłamu, itp. Bo i po co? Nawet, gdyby odbyły się powtórne wybory, to PiS i tak umocniłby swą pozycję. Inaczej, gdyby ten gniot przeszedł a niezadowolenie społeczne rozszerzyło się. Sondaże natychmiast spadają i wystarczy kilku awanturników/rozłamowców, co z niedalekiej przeszłości wszyscy pamiętamy. W grupie ponad 200 osobowej znaleźć 5% awanturników, niezadowolonych, "pominiętych", histeryków, itp. nie jest wcale trudno - i nieszczęście gotowe.

       I to na tyle. W każdym razie wygląda na to, że wyborcy będą wszystkiego pilnować i w razie niemądrych i szkodliwych posunięć będą robić krzyk. Okazało się to całkiem skuteczne. 

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka