Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
1620
BLOG

Po Brexicie - czyli ponowny odlot euromonarchów

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Brexit Obserwuj temat Obserwuj notkę 104

      Jakie konsekwencje przyniesie Brexit dokładnie nie wiadomo, nie wiadomo nawet, jak będzie przebiegał. A jego konkretny przebieg i tryb to na obecnym etapie sprawa kluczowa - dywagacje o skutkach można porównać do wróżbiarstwa i przepowiedni. Nadchodzące negocjacje i tryb złożenia wniosku o opuszczenie UE zapewne już spędzają brukselskim samozwańczym euromonarchom sen z oczu. Ich reakcje są histeryczne i po raz kolejny stanowią ewidentne przekraczanie kompetencji - tak samo jak w przypadku wyboru przez Polaków rządu, który nie ma szczęścia podobać się brukselskiej elicie.

       Wobec powszechnego bicia piany na temat Brexitu warto sobie uświadomić na chłodno, co tak właściwie się dzieje na dzień dzisiejszy. A więc brytyjskie społeczeństwo wyraziło kilkoma procentami przewagi wolę, że chce opuścić UE. I jest tylko tyle. Od strony formalno-prawnej nie ma natomiast nic. Ponadto jest zapowiedź dymisji Premiera Camerona oraz zapowiedź, że Brexit pozostawi do realizacji swemu następcy - to też od strony formalno-prawnej nie ma żadnego znaczenia. Żadna procedura wewnątrzkrajowa nie została wdrożona, nic nie zostało uchwalone ani żadne wnioski nie zostały gdziekolwiek złożone. Oczywiście należy się spodziewać, że w Wielkiej Brytanii wola społeczeńśtwa zostanie uszanowana - ale to też tylko oczekiwania, domniemania oraz rozważania na temat istoty demokracji i tym podobne. Dodatkowo dochodzą informacje, że składane są petycje w sprawie rozpisania ponownego referendum oraz o możliwości nowego referendum w sprawie wystąpienia Szkocji ze Zjednoczonego Królestwa. Tak więc na pierwszy rzut oka widać, że procedury wewnątrzkrajowe będą skomplikowane i długotrwałe i tak naprawdę wcale nie wiadomo, kiedy zostaną uruchomione.

       Nieudacznym eurowładcom, którzy najwyraźniej poczuli się już absolutnymi euromonarchami, nie przeszkadza to nic a nic - co tam prawo, co tam traktaty. Władcy absolutnego nie muszą takie drobiazgi obchodzić, w końcu wiadomo - "Państwo to ja", co w tym wypadku można sparafrazować na "Europa to ja". A prawo i Traktat o Unii Europejskiej mówią wyraźnie ("słynny" art.50 pkt 2): "Państwo Członkowskie, które podjęło decyzję o wystąpieniu, notyfikuje swój zamiar w Radzie Europejskiej (...)" Dalej jest mowa o negocjacjach i o nowej umowie - "Jest ona zawierana w imieniu Unii przez Radę, stanowiącą większością kwalifikowaną po uzyskaniu zgody Parlamentu Europejskiego." W dalszej części jest dokładnie określony sam moment wychodzenia - "Traktaty przestają mieć zastosowanie od dnia wejścia w życie umowy o wystąpieniu lub, w przypadku jej braku, dwa lata po notyfikacji, o której mowa w ustępie 2, chyba że Rada Europejska w porozumieniu z danym Państwem Członkowskim podejmą jednomyślnie decyzję o jego przedłużeniu." 

       I tylko tyle. W żadnym punkcie Traktatu nie ma ani słowa o tym, kiedy państwo opuszczające Unię ma notyfikować swój zamiar ani nie jest określony odstęp czasowy między referendum czy podjęciem jakiejś krajowej uchwały a notyfikacją zamiaru wystąpienia w Radzie Europejskiej. Wspomniane przepisy też dokładnie określają gremia załatwiające sprawę - nigdzie nie ma tam mowy o pojedynczym euromonarchu uprawnionym do stawiania żądań czy określania jakichkolwiek terminów. I każdy kto to robi - jak ostatnio Schulz czy Juncker - brnie nie tylko dalej w butę i bezczelność, której coraz więcej obywateli UE ma dosyć ale także w sposób rażący wykracza poza swoje kompetencje. I o ile mieszając się w Polsce do spraw, do których żadne gremium unijne mieszać się nie powinno, euromonarchowie mogli przez pewien czas wywoływać spory zamęt o tyle w przypadku Wielkiej Brytanii podobnych sukcesów nie należy się spodziewać. Mówiąc prosto - w przyadku dalszego wywierania bezprawnych i bezpodstawnych nacisków na Wielką Brytanię euromonarchowie mają sporą szansę wyjść na kompletnych głupków. Można mieć także nadzieję, że pogrążeni w problemach brexitu będą mieli mniej młodzieńczej energii na zajmowanie się "sytuacją w Polsce" i pielgrzymowanie do Warszawy. I to niewątpliwie jedyne, dość skromne, korzyści z Brexitu. Poza tym sytuacja nie jest wesoła ale też nie ma co panikować - czym się to skończy i tak nie wiadomo.  

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka