Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
1415
BLOG

10/04/2010: Gdy świat zastyga a czas się zatrzymuje

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Polityka Obserwuj notkę 21

       Zdarzają się momenty, w których czas się zatrzymuje i wszystko staje. Nie jest ich dużo - to zwykle chwile zupełnie wyjątkowe w życiu jednostek czy społeczności - czasami szczęśliwe, czasami tragiczne. W takich chwilach nakręcają się filmy archiwizowane potem skrupulatnie przez pamięć - precyzyjne, rozpisane na role pierwszoplanowe i dalsze, ze scenografią przygotowaną przez życie. Wszystko dokładnie, sekwencja po sekwencji.

       Niezliczona ilość krótkich filmów z 10/04/2010. Każdy zapytany dokładnie wie, co tego dnia robił. "Jechałam tramwajem i nagle rozdzwoniły się do ludzi komórki... po minach zauważyłam, że coś się stało...". "Byłam na targu i zadzwoniła siostra...Potem wszyscy telefonowali i mówili tylko o tym... Wróciłam do domu, siedzieliśmy potem przykuci do telewizji... Po południu poszliśmy na Krakowskie". "Odsypiałem po imprezie i rano zaczął dzwonić telefon... Początkowo wściekły nie odbierałem ale dzwoił coraz częściej, tak samo komórka i pomyślałem w końcu, że coś ważnego". "Nikt nie dzwoni do mnie o tej porze, bo wiedzą, że w weekend odsypiam...A tu telefon jeden po drugim... Na początku nawet ochrzaniłem brata... A potem szok..." Gdy słyszy się historie o banalnym dniu przerwanym wiadomością ze Smoleńska przypominają się opowieści starszych ludzi o początku IIwś albo o wejściu sowietów na Kresy - każdy pytany pamięta dokładnie, co w tym momencie robił, gdzie był, z kim rozmawiał. Czas wstrzymany, świat zastygły.

       Mój 10/04/2010 był podobny. Jak na ironię - nieco przemęczona i wykończona licznymi i dynamicznymi zdarzeniami dni i tygodni poprzednich - zaplanowałam najzwyczajniej w świecie, że ten dzień będzie spokojny i bez żadnych sensacji. W trakcie porannego kręcenia się po domu zadzwonił telefon. Brzmiał nie tak jak codziennie, tego dnia był to przeraźliwy, straszny i krzyczący dźwięk. Biegnąc z jednego pokoju do drugiego od razu wiedziałam, że stało się coś strasznego i byłam przygotowana na najgorszą wiadomość - oczywiście myślałam o czymś zupełnie innym. I potem podenerwowany głos osoby po drugiej stronie drutów - początkowo nic z tego nie rozumiałam - "zginęli w Katyniu, leć włączyć telewizję!". "Jak to zginęli w Katyniu - no zginęli - ale jak to - teraz zginęli?!' Co się dzieje? - Przez chwilę myślałam, że po drugiej stronie mówi do mnie jakiś szaleniec ale za chwilę stało się wszystko jasne. Zeszłam do telewizora, nie - nie zeszłam - dosłownie sfrunęłam. Włączyłam w momencie, kiedy aktualizowano listę Pasażerów, czyli kiedy w takcie co kilka minut ktoś odchodził. Na zawsze. 

       Dziś odnoszę wrażenie, że to pierwsza rocznica od wielu lat, kiedy jednostki nierozumiejące zdarzeń i ich wymowy (to najdelikatniej powiedziane) oraz karły moralne wszelkiego rodzaju przestały terroryzować resztę społeczeństwa kłamstwami, nikczemnością i kpinami z Ofiar i Ich Bliskich, przynajmniej w mediach publicznych (w prywatnych trudno - wolno pisać różne głupoty, nie każdy musi to kupować). I nie będzie niszczenia krzyży ani wyzwisk i bluzgów pod adresem tych, którzy chcą się wybrać do miasta i uczcić pamięć o tamtych wydarzeniach. I choć przyczyny tej strasznej tragedii ciągle są jeszcze niewyjaśnione, to już zawsze coś. 

P.S. Wszystkie niestosowne i szydercze komentarze będą kasowane a ich autorzy blokowani bez zbędnych uzasadnień i dyskusji.

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka