Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
3454
BLOG

Za kilka dni budzimy się w nowej rzeczywistości

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Polityka Obserwuj notkę 185

       Warszawa, wykład w jednej z sal konferencyjnych miasta na dość aktualny temat. Wśród publiczności głównie "warszawka" i salon ale jest też trochę ludzi nieprzynależących do koterii, po prostu zainteresowanych tematem. "No i jak odnalazłaś się w nowej rzeczywistości?" - odwraca się zadbana pani koło sześćdziesiątki do drugiej zadbanej pani mniej więcej w tym samym wieku. Mina zapytanej nie wyraża nic poza bezgranicznym obrzydzeniem. Macha ręką i odpowiada zrezygnowana: "Ach wiesz, nawet szkoda mówić!." I najważniejsze - scenka dzieje się dzień po wybraniu Andrzeja Dudy na Prezydenta RP.

       Salonowe paniusie w tym i przyszłym tygodniu będą musiały zażywać zapewne soli trzeźwiących i waleriany. Jeszcze lepszym wariantem dla nich byłoby od razu wynieść się na dłuższy czas do wód - im dalej i im na dłużej tym lepiej. A my, ludzie normalni i zwyczajni w tym samym czasie oddychamy z ulgą. Już teraz. I bynajmniej nie dlatego, że wg wszelkiego prawdopodobieństwa niedzielne wybory wygra PiS, ciekawe jest tylko, z jaką przewagą. I przy pełnej świadomości, że nie należy wpadać w zbytnie samozadowolenie a do końca walczyć o każdy głos, bo to właśnie wysokość tej przewagi zadecyduje o przyszłym kształcie państwa. Oddychamy z ulgą dlatego, że epoka rządów PO-PSL właśnie odchodzi do przeszłości. A w najbliższy poniedziałek wszyscy budzimy się w nowej, co wcale nie oznacza, że prostszej, rzeczywistości - i to bez względu na rozmiar porażki obecnej władzy i bez względu na wysokość wygranej PiSu.

       Powodów do umiarkowanej radości jest już teraz kilka. Przede wszystkim wygląda na to, że ludzie - także ci z dużych ośrodków miejskich - zaczęli się budzić z letargu i dostrzegać oprócz przysłaniających wszystko (jak widać, niestety, i zdrowe spojrzenie) wieżowców, stadionów, Pendolino i innych gadżetów "postępu" i "dobrobytu" także i inne strony rzeczywistości. Po drugie -zaczęła wracać normalność i straszenie PiSem przestaje działać. Było to widać we wtorkowej debacie i to była najcenniejsza informacja tej - miejmy nadzieję - już ostatniej postkomunistycznej ustawki. PiSem straszyła jeszcze tylko Pani Premier - bo i cóż miała biedaczka zresztą robić, skoro tak skroili jej kampanię. Parę razy próbowała jeszcze postraszyć "Twarz Zjednoczonej Lewicy" ale tego właściwie nie należy brać na poważnie. Inni (poza ogólną "walką z systemem, partiami i korytem" Kukiza czy JKM) trzymali się od PiSu raczej z daleka - zapewne więc wszelkie badania opinii zgodnie mówią, że nie działa. A po trzecie - bez względu na wynik wyborów nikt nie będzie chciał nadstawiać karku za dotychczasową nieudolność, marnotrawienie środków publicznych i przekręty ludzi związanych z obozem władzy. Nie będą tego robić nawet ci z PO, którzy osobiście nie są uwikłani w żadne brudy - zajawką tego były zdjęcia osamotnionej Ewy Kopacz po debacie. Czeka więc nas tak czy tak całkowicie nowe rozdanie kart.

       A wracając do samych wyborów - liczbowo, procentowo - poza pewną klapą PO - może się zdarzyć dosłownie wszystko (np.także i to, że niedorzeczne referendum B.Komorowskiego okaże się prawdziwym i niezakłamanym sondażem przedwyborczym, wynik PO może być też równie dobrze lepszy). Póki co pewne jest tylko tyle, że w niedzielę wieczorem jedni sięgną po szampana inni po sole trzeźwiące. Nowa rzeczywistość nadchodzi nieuchronnie.

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka