Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
3013
BLOG

Jarosław dziękuje, przeciwnik atakuje

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Polityka Obserwuj notkę 94

       - czyli odmęty szaleństwa w mediach w piątą rocznicę katastrofy smoleńskiej. W ogóle było jakby nieco inaczej niż dotychczas - prawdopodobnie dlatego, że w obozie władzy, w kręgach zbliżonych do władzy i mediach usłużnych i zaprzyjaźnionych panuje najwyraźniej jakaś nieprawdopodobna histeria. I o ile w poprzednich latach kręgi te działały - z punktu widzenia ich celów i interesów - względnie racjonalnie, to w tym roku jakby ktoś się pogubił. Zaowocowało to całym szeregiem kuriozalnych wypowiedzi i dyskusji. 

      Ponieważ tym razem nie uczestniczyłam w uroczystościach (nie mam jeszcze na tyle sił - na tego rodzaju imprezach trzeba się i nachodzić, i naczekać, i można zostać zwyzywanym przez żulię czy nawet poturbowanym przez władze) a w ciągu dnia miałam sporo zajęć, byłam zdana na wieczorną ofertę medialną. I chyba każdy, kto z niej skorzystał musiał się zastanowić, czy wszyscy zaciekle walczący o niewyjaśnienie katastrofy smoleńskiej są jeszcze przy zdrowych zmysłach, czy już je kompletnie stracili.

       A więc przede wszystkim zniknięcie władz i prominencji - nie było widać nigdzie D.Tuska ale nie było także widać PBK - zapewne gdzieś się pojawił ale w późniejszych przekazach nie odgrywał większej roli. Podobnie jak nie było specjalnie widać wyższych rangą przedstawicieli dworu, choć zapewne też gdzieś się pojawili i coś zaszczycili. Na wieczornej mszy w Archikatedrze Warszawskiej homilię wygłosił natomiast kard.Nycz, który do tej pory stanowczo wolał się pojawiać w otoczeniu dworu niż opozycji. Czy to przypadek czy to coś oznacza? Hmm... Może więcej mogliby o tym powiedzieć ci, którzy wszystko widzieli i słyszeli na miejscu. Kardynał mówił m.in., że Smoleńsk nie powinien dzielić. Całkowita zgoda tyle, że porozumienie można budować na solidnych fundamentach i wartościach. Nie da się go budować na kłamstwach i oszustwach a tym bardziej trudno je tworzyć z szaleńcami ze wścieklizną w oczach i pianą na ustach. Teolodzy najczęściej coś o tym wiedzą a sprawa jest jakby rozwojowa - może ktoś, kto był na uroczystościach osobiście mógłby się tutaj podzielić wrażeniami.

       Następna historia, na którą trafiłam opuściwszy na chwilę relację z wieczornej mszy to jakaś wściekła i zażarta dyskusja z atakami na Andrzeja Dudę. Bo był na grobie czy pod pomnikiem (nie załapałam dokładnie gdzie - włączyłam się w trakcie) i złożył tam wieniec. Wrzeszczeli wszyscy i wytrząsali się na ten wieniec  - skandal ten wieniec, brak wyczucia, straszny Duda bo składa taaaaaaki wieniec. I tu już nie miałam wątpliwości, że znalazłam się w wariatkowie. Nie miałam ich także, gdy po kilku minutach okazało się, że przyczyną awantury była szarfa z wieńca, którą jakiś spec wyuczony w dobrych manierach uznał za skandaliczną. I już wariatkowo dyskutuje - dowody w Rosji, większość spraw niewyjaśniona (polecam od zawsze na ten temat "Polskie uwagi do raportu MAK"), na rynku pojawia się niemiecka książka z przeciekami z tamtejszego wywiadu - a nasi eksperci wrzeszczą o szarfie na wieńcu. 

       Była jeszcze dyskusja z udziałem polityków z różnych stron (mniej więcej tych co zawsze). Jeden twierdził z powagą, że już zawsze mówił o przyjęciu złych procedur. A że mędrzec z koalicji, to ciekawe dlaczego po prostu nie zaprotestował przeciwko temu od razu. Drugiego od większego koalicjanta nie bardzo zrozumiałam, bo w ogóle wściekał się, miotał i po prostu krzyczał na wszystkich, że jak mieliśmy się dopominać o wrak, skoro teraz cały zachód dopomina się o coś tam od Rosji a ona (ta Rosja znaczy) na to nic. No to znów - skoro wiedział, jaka ta Rosja, to dlaczego bezmyślnie propagował to ocieplenie stosunków i napadał na tych, którzy ocieplać nie chcieli. Trzeci, pan nieco młodszy i najwyraźniej mniej doświadczony, z tzw.opozycji konstruktywnej przekonywał w kółko, że oni nie powinni w ogóle wystartować. No proszę - nie wiadomo, czy to jakaś generalna zmiana narracji czy tylko młodość i niedoświadczenie. Do tej pory wmawiano nam, że nie powinni byli lądować a teraz już nie powinni byli nawet startować. Sprawa też rozwojowa - jak tak dalej pójdzie to niebawem zapewne dowiemy się, że nawet nie powinni byli tego wyjazdu planować - może to już na etapie planów wstępnych wiadomo było, że jak delegacja poleci to nie wyląduje i nie doleci. Coraz to ciekawsze w każdym razie.

          Ale wszystko i wszystkich przebił w sumie dość zgrany numer z bliskimi Ofiar katastrofy napadającymi na Jarosława Kaczyńskiego. Numer znamy od lat tyle, że osoby nowe i najwyraźniej świeżo pozyskane dla sprawy. I tak wyzywali cały czas na okropnego Kaczyńskiego (któremu - tak na marginesie - nigdy nie zdarzyło się napadać na inne rodziny Ofiar katastrofy smoleńskiej) i okropnych ludzi, którzy domagają się prawdy. Zupełnie jednak nie potrafili uzasadnić, dlaczego należy ich zwalczać. Padały jakieś urojone oskarżenia  i - co tu dużo mówić - po prostu sugerowano, że Jarosław Kaczyński dopuścił się kłamstw przed prokuratorem składając zeznania w sprawie rozmowy z Bratem. Redaktorka zresztą bez przerwy dwoiła się i troiła próbując naprowadzić niezbyt zorientowanych gości na coś konkretnego - a tu nic. W ostatniej sekundzie udało się zapobiec wpadce komplej - bo oto rozpędzeni goście zaczęli prawie najeżdżać na Kaczyńskiego z powodu planów pomnika forsowanych przez PO. Jednym z ciekawszych zarzutów pod adresem Jarosława Kaczyńskiego - oczywiście bez jakiegokolwiek uzasadnienia - był natomiast ten, że wszystko w ogóle zaczęło się jeszcze jakiś czas przed katastrofą. Ale co się zaczęło (katastrofa niby czy jak?)? Kiedy się "to" zaczęło? Kto w ogóle zaczął? Ponadto gadka była okraszona lamentami i utyskiwaniami całej trójki, że nie ma zgody i nie ma porozumienia. Faktycznie szkoda, tylko - przepraszam - czy z osobami w stanie mówiąc delikatnie ciężkiego rozstroju nerwowego, które miotają wokół siebie zarzutami a nie są ich w stanie nawet uzasadnić - mało tego - nawet tego nie próbują - można się zgodzić i porozumieć?

       I jakby na ilustrację zdarzenia zaraz po tych wszystkich szaleńczych programach widzowie zobaczyli i usłyszeli Jarosława Kaczyńskiego na żywo, najspokojniej w świecie dziękującego swoim współpracownikom, działaczom i wszystkim osobom społecznie zaangażowanym w walkę z kłamstwem smoleńskim. Szaleństwo jest zakaźne ale jak widać nie do końca - mimo ogromnych nakładów na kłamstwa i matactwa smoleńskie coraz mniej Polaków wierzy w oficjalną wersję a coraz więcej uważa, że pod Smoleńskiem mogło dojść do zamachu. 

 

P.S. Skończyłam czytać dwa kolejne rozdziały książki Rotha ale dzisiaj już nie zdążę z omówieniem - postaram się przygotować wszystko na jutro.

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka