Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
222
BLOG

Gdy państwo zajmuje się miłością

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

        Władza  potrafi zadbać o odpowiednią dozę dramatyzmu - to musi przyznać także każdy tej władzy niechętny. Tak więc, gdy jeszcze nie opadł szok po skandalicznych paplaninach często i gęsto przeplatanych wulgaryzmami na temat przekrętów, kolegów z rządu i roszad personalnych, ze zdumieniem dowiedziałam się dziś w głównym wydaniu wiadomości TVP, jak to tym razem państwo i jego instytucje zajmują się miłością. Po prostu wzruszające.

       Nie chodzi przy tym zupełnie o miłość kobiety do mężczyzny (bo to ponoć przeczasiałe) ani mężczyzny do mężczyzny (bo tego znów było trochę dużo i nie chcą sobie teraz dołożyć ze względów pijarowskich). Chodzi o miłość rodziców do dzieci i miłość w rodzinie. Właśnie tym zajmuje się ostatnio nasze państwo, o czym można było się dowiedzieć przy okazji relacji w sprawie rodziny Bajkowskich i kilku podobnych przypadków. Dokładnie - miłością i oceną stanów emocjonalnych dziecka oraz temperatury emocjonalnej w rodzinach. Dzieci rodziny Bajkowskich mogły tymczasowo wrócić do rodziców lecz sąd orzekł, że nie ma tam dostatecznie dużo miłości, dzieci tej miłości jakoś tam nie dostają i bełkot podobny.

       Tu przypomina mi się sprawa rozwodowa jednej z moich dobrych znajomych. Otóż jej małżonek chcąc ją pogrążyć i oczywiście podskubać finansowo zaczął ją przed sądem przedstawiać jako oziębłą jędzę i osobę zbyt wymagającą wobec dorastających synów. Miała ona pędzić ich do zajęć domowych, do nauki i do sportu, nie dawać im czułości (podczas gdy on w tym samym czaasie obdarzał czułościami inną kobietę) i nie pozwalać na żadne zabawy i rozrywki. Po prostu jędza niedorozwinięta emocjonalnie. Ponieważ sprawa toczyła się mniej więcej 10 lat temu i chyba jeszcze było wtedy choć trochę normalniej, sędzina powtórzyła kilka razy pytanie, jaka jest wina żony. Gdy w odpowiedzi usłyszała te psychobzdety o oziębłości emocjonalnej, pędzeniu synów do obowiązków, itp. to po prostu przegoniła pajaca - oczywiście w fachowym, prawniczym języku. Strach pomyśleć, co by się działo dzisiaj - zapewne obowiązkowa matka zostałaby uznana za sadystkę zaś kochliwy pajac porzucający rodzinę za osobę prawidłowo rozwiniętą emocjonalnie. Nie trzeba zresztą w ogóle dodawać, że miłość oraz sposób jej wyrażania to po prostu sprawa prywatna i państwu nic do tego. Zawsze było tak, że to co dla jednych było miłością, dla innych było histerią a to co dla innych było np. oziębłością i brakiem miłości dla innych stanowiło mądrą miłość rodzicielską. I państwu oraz jego instytucjom won od tego!

       Zabieranie dzieci rodzicom czy opiekunom np. z powodu nadwagi albo z powodu złej sytuacji materialnej rodziny tudzież straszenie taką represją należą już zresztą od pewnego czasu do stałego repertuaru wychowawczego państwa wobec obywateli. Wtrącanie się państwa w miłość rodzicielską, stosunki emocjonalne między dziećmi i rodzicami, itp. to jednak nawet w obecnej rzeczywistości pewna nowość i kuriozum. Tak więc mocno zdziwiona śledziłam wypowiedzi - uwaga - nie mam zamiaru w tym momencie ukrywać mojego stanu emocjonalnego - odfiokowanych paniuś na ekranie TV przekazujących recepty, jak rodzice powinni kochać dzieci. Jedna paniusia by ła zrobiona na młodą zalotną, druga na starą damulkowatą, trzecia zaś na kompetentną i profesjonalną w wieku średnim. Wszystkie one miały być specjalistkami od duszy ludzkiej, emocji, miłości, rodziny i tym podobnych i jako takie pouczały nas z ekranu, jakiej miłości dziecko potrzebuje. Wyglądały po prostu sztucznie a ich mądrości ograniczały się do napuszonych, podręcznikowych frazesów. Ot - państwowe/publiczne ekspertki od miłości.

       Nie będę się silić na żadne oryginalne zakończenie notki - po prostu fakty mówią same za siebie. Państwo i jego organy, które przestają się zajmować sprawami konkretnymi, dającymi się ująć w jakiekolwiek oficjalne ramy (jak np.wykroczenia, przestępstwa, molestowanie dzieci, itp.) a zamiast tego  zajmują się miłośca, jej poziomem i jej natężeniem czy wyrazem, robią z siebie kompletne pośmiewisko. W tym tygodniu - niestety - już po raz kolejny. 

 

 

 

 

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo